„Neuroróżnorodny umysł” - Kaja Tomczyk

Widziałam, że Baba od Polskiego bardzo chwaliła poradnik Kai Tomczyk pt. „Neuroróżnorodny umysł”. Postanowiłam się z nim zapoznać, ponieważ lubię poszerzać swoją wiedzę na temat ADHD i autyzmu. Jest to jednak zupełnie inna książka niż te, które czytałam dotychczas, bo skupia się na życiu po diagnozie. 



Kaja Tomczyk z wykształcenia jest psycholożką, jednak sama o swoim ADHD dowiedziała się stosunkowo późno. Wszystko zaczęło się od scrollowania wpisów na Instagramie. W ten sposób autorka książki "Neuroróżnorodny umysł" natknęła się na materiał celebrytki z Top Model, która wyjawiła, że ma ADHD. Kai Tomczyk początkowo wydawało się to niedorzeczne, gdyż dziewczyna nie pasowała jej do stereotypowego obrazu tego zaburzenia neurorozwojowego. Po opisie trudności, jakie zamieściła influencerka, autorka stwierdziła, że ma podobnie.

Psycholożka wcześniej nie podejrzewała u siebie ADHD. Tylko raz w życiu spotkała się ze zdiagnozowaną osobą. Kolega z liceum był bardzo ruchliwy, czyli wpisywał się w klasyczne postrzeganie zaburzenia hiperkinetycznego.

Kaja Tomczyk podkreśla, że na przełomie XX i XXI wieku o ADHD nie wiedziano zbyt wiele. Tym bardziej nie mówiło się o nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi u dziewczynek. Nic dziwnego, że tak wiele osób nie otrzymało potrzebnej pomocy. Wspomina o tym zresztą jedna z rozmówczyń. Poczuła ona ogromny żal, gdy przeczytała w kolorowym magazynie, że Emma Watson, grając w „Harrym Potterze”, była zdiagnozowana i leczona. W rezultacie mogła osiągnąć sukces zawodowy. Tymczasem rozmówczyni Tomczyk nie poszła na studia, bo z powodu ADHD kiepsko radziła sobie z nauką.

Sama Kaja Tomczyk nie otrzymała diagnozy za pierwszym razem. Wprawdzie psycholożka rozmawiała z nią przez kilka godzin, ale za decydujący uznała test MOXO. Polega on na klikaniu w różne elementy na ekranie zgodnie z poleceniami. Autorka poradziła sobie z tym dość sprawnie, bo lubi gry komputerowe, aczkolwiek strasznie się przy tym wynudziła.

W związku z tym, że Kai Tomczyk coś jednak nie pasowało, poszła do zaprzyjaźnionej psychiatrki. Lekarka stwierdziła u niej ADHD, ale autorka później zastanawiała się, czy nie wymusiła na niej diagnozy. W tę pułapkę wpada wiele osób neuroatypowych.

Osoby po otrzymaniu diagnozy ADHD lub autyzmu często przechodzą przez cztery etapy żałoby – zaprzeczanie, targowanie, depresję i akceptację. Później wśród krewnych i znajomych też widzą objawy swojego zaburzenia neurorozwojowego. Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ ADHD i ASD bardzo często się dziedziczy. Kaja Tomczyk przestrzega jednak przed diagnozowaniem swoich krewnych i konfrontowaniem ich ze swoimi przypuszczeniami. Nie każdy jest bowiem na to gotowy, gdyż ewentualne rozpoznanie mogłoby zachwiać jego dotychczasową tożsamością.

Kaja Tomczyk w jednym z rozdziałów wspomina o tym, aby pochopnie nie dzielić się swoją diagnozą z innymi. Warto zastanowić się, komu i dlaczego chcemy o niej powiedzieć. Jeśli zrobimy to w miejscu zatrudnienia, możemy otrzymać udogodnienia, na przykład cichy zakątek do pracy. Niestety, istnieje ryzyko, że pracodawca uzna nas za osobę problemową i zacznie gorzej traktować. Poza tym nie każdy wie, czym jest ADHD i spektrum autyzmu, dlatego nie zawsze umie adekwatnie odpowiedzieć. Zdarza się, że ktoś stosuje mechanizm obronny i unieważnia naszą diagnozę. Ludzie nie lubią zmieniać swojego zdania, nawet gdy wskazujemy im merytoryczne argumenty. Poza tym wielu wierzy, że ADHD nie istnieje – to tylko zwykłe lenistwo. Ba, z takim podejściem można spotkać się nawet wśród lekarzy.

Gdy otrzymasz diagnozę, stajesz przed dylematem, co z nią zrobić. Czy skorzystać z farmakoterapii, a może lepiej zapisać się na psychoterapię? Jeśli na tę drugą, to jaki nurt wybrać? Poza tym w grę wchodzi jeszcze coaching, który przy ADHD wygląda nieco inaczej. Tutaj specjalista może być bardziej dyrektywny i wskazywać klientowi konkretne strategie radzenia sobie z wyzwaniami życia codzinnego. Jedno jest pewne – leki wszystkiego nie załatwią. Osoby z ADHD potrzebują nawyków i lepszej organizacji. Kaja Tomczyk wspomina też o metodach mniej konwencjonalnych, w tym ruchu jako naturalnym leku na ADHD i fidget toys, czyli niewielkich zabawkach sensorycznych.

„Neuroróżnorodny umysł” to bardzo dobra i praktyczna książka o neuroatypowości. Kaja Tomczyk sama przeszła przez diagnozę ADHD, dlatego jej relację charakteryzuje autentyzm. Bardzo dużo dało mi do myślenia spostrzeżenie autorki, że jej mózg wciąż szuka czegoś ciekawego, przez co czasem wchodzi w niepokojące tony. Może to po części tłumaczyć skłonność osób z ADHD do snucia czarnych scenariuszy.

Komentarze